Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Germany

Down Icon

KOMENTARZ - Cła Trumpa: dobre, gdy zasada „dziel i rządź” nie działa

KOMENTARZ - Cła Trumpa: dobre, gdy zasada „dziel i rządź” nie działa
Jak dotąd rynki ostrożnie reagowały na ostatnie groźby Trumpa (na zdjęciu wykres giełdy w Tokio).

Rozpoczął się nowy akt w dramacie taryfowym Donalda Trumpa. Po początkowym ogłoszeniu listów i umów, amerykański prezydent w końcu wysłał listy do 14 głów państw w poniedziałek wieczorem i natychmiast opublikował je w swojej sieci społecznościowej Truth Social.

NZZ.ch wymaga JavaScript do ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.

Proszę zmienić ustawienia.

List, jak sam oświadcza z dumą, pokazuje, że postanowił kontynuować współpracę z omawianym krajem pomimo deficytu handlowego. Zaprasza go do dalszego uczestnictwa w zdecydowanie najważniejszym rynku na świecie. Prosi jednak o zrozumienie, że w celu zmniejszenia deficytu handlowego, od 1 sierpnia na cały import zostanie nałożony pewien – wygórowany – taryfa celna. Każdy, kto chce tego uniknąć, jest proszony o przeniesienie produkcji do USA. Oczekuje dalszej współpracy, w ramach której taryfy te mogłyby zostać ewentualnie obniżone, ale także podwyższone – tym Trump kończy swój list.

Dokładniejsza analiza pokazuje, że stawki celne zagrożone dla głów państw pozostają bliskie tzw. stawkom celnym „wzajemnym” ogłoszonym 2 kwietnia. Z nieznanych przyczyn zostały one nieznacznie obniżone w przypadku niektórych krajów, ale w przypadku Japonii i Malezji zostały nawet zaokrąglone w górę.

Ogólnie rzecz biorąc, różnice między stawkami taryfowymi dla poszczególnych krajów, którymi Trump grozi w poszczególnych regionach, są obecnie nieco mniejsze niż na początku kwietnia. Jednak cła karne pozostają niezwykle wysokie i wynoszą nawet 40 procent. Trump oświadczył również, że stawki taryfowe dla poszczególnych krajów mają być nakładane oprócz już nałożonych taryf sektorowych, takich jak 25 procent na towary aluminiowe i stalowe.

Jedynym krajem w Azji, który jest w nieco lepszej sytuacji, jest Wietnam, który w ramach porozumienia z rządem amerykańskim zgodził się na stawkę celną wynoszącą „tylko” 20 procent.

Obliczenia jeszcze się nie powiodły

Amerykański prezydent nadal realizuje dwa cele: Z jednej strony chce wykorzystać wysokie cła, aby zmniejszyć deficyt handlowy i wygenerować nowe dochody dla swojego budżetu, który cierpi na niedobory gotówki. Z drugiej strony próbuje rozgrywać kraje przeciwko sobie za pomocą taryf krajowych, a tym samym jednostronnie wymuszać jak największe ustępstwa. Divide et impera – dziel i rządź; i napawaj się chwałą.

Listy z wczorajszej nocy pokazują, że na szczęście ta ostatnia jak dotąd nie sprawdziła się. Trump prawdopodobnie odnowi groźbę i przedłuży termin, ponieważ według doniesień stany nie ustawiały się w kolejce w Departamencie Handlu w Waszyngtonie tak często, jak prezydent by sobie tego życzył przez ostatnie 90 dni.

Próba wymuszenia jednostronnych ustępstw poprzez wysokie cła na poszczególne kraje przyniosła już odwrotny skutek w czasie Wielkiego Kryzysu w latach 30. XX wieku. To był jeden z powodów, dla których Stany Zjednoczone poparły później globalny system handlowy, który wraz z klauzulą ​​najwyższego uprzywilejowania opiera się na liberalizacji handlu i równym traktowaniu wszystkich członków.

Powrót Trumpa do starego merkantylizmu to nic innego jak tragedia. Nie skończy się to dobrze dla Stanów Zjednoczonych. Ceny będą wyższe, a wzrost będzie niższy niż bez lub z niskimi taryfami. A konkurencyjność tego, co wcześniej było najważniejszym rynkiem świata, ucierpi.

Ekonomicznie rzecz biorąc, rzeczywiście byłoby najlepiej dla dotkniętych krajów w reszcie świata, aby wzmocniły wolny handel między sobą i pozwoliły protekcjonizmowi Donalda Trumpa szaleć. Ale politycznie jest to trudne.

Szwajcaria w dylemacie

Równie interesująca jak wysłane listy jest lista krajów, które jeszcze nie otrzymały listu. Należą do nich Indie, ale także rozwijające się kraje Ameryki Łacińskiej, a na koniec, ale nie mniej ważne, UE i Szwajcaria. Sugeruje to, że Biały Dom uważa dwustronne negocjacje z tymi krajami za zaawansowane i obiecujące.

Szwajcaria stoi przed podwójnym dylematem: po pierwsze, jako mała, kosmopolityczna gospodarka, nie może ustalać własnych reguł, ale musi dostosować się pragmatycznie. Dla jej eksporterów, sparaliżowanych nagłą niepewnością, ważne jest odzyskanie pewnej przewidywalności w relacjach z największym partnerem handlowym po UE. Po drugie, szwajcarska armia czeka na otrzymanie amerykańskich myśliwców F-35 w rozsądnej cenie.

Szwajcaria, która sama prawie nie nakłada już żadnych taryf, z wyjątkiem sektora rolniczego, faktycznie już zgodziła się na wspólną deklarację, która obiecuje głębszą współpracę i inwestycje ze Stanami Zjednoczonymi, w zamian za obniżenie taryfy celnej dla danego kraju do podstawowej taryfy już obowiązującej i ochronę ważnych wyjątków. Jedyne pytanie brzmi, czy i kiedy będzie to pasować do inscenizacji dyrektora Białego Domu. Na razie trzyma kraj w napięciu. Miejmy nadzieję, że nie potrwa to dużo dłużej.

Berno musi jednak uważać, aby nie stać się ofiarą tej tragedii i nie pozwolić, aby podzieliło się za bardzo. To z pewnością jeden z celów Trumpa: uniemożliwić Europie stanie się niezależną potęgą geopolityczną poprzez rozgrywanie państw europejskich przeciwko sobie.

Ale tak jak protekcjonistyczna polityka handlowa nie będzie sukcesem gospodarczym dla USA, tak samo USA nie powinny odnieść sukcesu w dzieleniu Europy i odciąganiu jej od sprawdzonych zasad multilateralizmu. Najlepszym sposobem na zakończenie tego dramatu jest powrót jego bohaterów do zdrowego rozsądku ekonomicznego. W tym Trumpa i jego kumpli z MAGA.

nzz.ch

nzz.ch

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow